środa, 26 listopada 2014

Dziennik pokładowy nr07

Zajęcia o ósmej rano to nie najlepszy pomysł. Jedno oko jeszcze śpi, ciało buntuje się przed przyspieszeniem kroku. Za to wcześniejszy autobus całkiem pusty.
Za oknem na (prowizorycznym) placu zabaw ulokował się całkiem kształtny bałwan. Stoi i bezczelnie przypomina o zimie. Wyeksmitować go stamtąd!


Ps: Mój kaktus bożonarodzeniowy nareszcie zaczyna kwitnąć!

wtorek, 25 listopada 2014

Dziennik pokładowy nr06

Wpadam szybko na bloga i zaraz zmykam.
Dzień pod tytułem niechcemisię dobiega powoli końca. Też macie czasami takie dni? Nie zdążysz wystawić stopy poza ramy łóżka, a już wiesz, że lepiej byłoby zostać w nim do dnia następnego? Bingo! To dzisiaj! Winne jest wszystko. Budzik zbyt szybki. Oczy zbyt zapuchnięte. Herbata za zimna. Śnieg za mokry. Mróz za mroźny i tak dalej...
Nieplanowana drzemka dopełniła całości. Wstaję szybko i wiem, że teraz nie zostaje nic innego jak dorwać piżamę i dalej iść spać. Stop! Niespodziewanie łapie mnie te dziwne uczucie oczymśzapomniałaś. Blog...

poniedziałek, 24 listopada 2014

Dziennik pokładowy nr05

Od rana bębnili w rury. Ktoś darł się na kogoś. Listonosz postanowił pozbyć się kilku listów akurat pod moim adresem.
Nowy dzień tygodnia wydaje się nieść nowe możliwości, rozwiązania. Nowe chęci i siłę. Wydaje się. Jest tylko kolejnym dniem. Czasami ciut lepszym lub ciut gorszym od wczorajszego.

Mój dzisiejszy dzień pachnie odgrzewaną pizzą i ciastem czekoladowym. Grzeje kolejnymi kubkami gorącej herbaty z nieodzowną cytryną. Ziębi coraz niższymi temperaturami za oknem. Wzbogaca (?) o wiedzę z kilku godzin spędzonych na uczelni. Cieszy lubianymi twarzami.

niedziela, 23 listopada 2014

Dziennik pokładowy nr04

Pobiłam dzbanek. W zasadzie nadtłukłam. Na szczęście? Pitu pitu... zabobony.
Ale pizza się udała. W domu nadal unosi się zapach pieczonego salami i oregano. Mój brzuch się cieszy a niedzielę można uznać za udaną.
Pomijając oczywiście te paskudne białe coś oblegające chodniki, trawniki i inne nieosłonięte powierzchnie na zewnątrz. Uprzedzając ataki wielbicieli tego, jak mu tam... śniegu. Ma on swoją magiczną moc, urok, piękno i inne dodatki. Pięknie skrzy się w słoneczną pogodę. Super skrzypi w mroźne dni. Wreszcie gdyby nie śnieg, skąd brałyby się bałwany?! Ale zalegając pod nogami w postaci mokrej ciapowatej substancji uosabia tylko depresję, przypominając nam o nadal trwającej (kalendarzowej) jesieni.

sobota, 22 listopada 2014

Dziennik pokładowy nr03

Sobota podszyta jest lenistwem. Łóżko wydaje się najlepszym miejscem na świecie. Wypasione śniadanko, spokojnie spijana kawa. Głupi film na rozluźnienie.
Sobotnie godziny płyną niespiesznie. Dają możliwość zrobienia wszystkiego tego co trzeba, można lub chce się zrobić.

Wiadomości od przyjaciół stawiają do pionu. Elektroniczny przytulas zawsze działa.
Tak jak mandarynki. W pokoju pachnie jak w salonie spa. Kwaśno. Słodko. Christmasowo - jakby powiedziała Fredka.




piątek, 21 listopada 2014

Dziennik pokładowy nr02

Na prawdę lubię piątki. Wyczekiwanie na nie bywa nużące, dobijające i w niektórych tygodniach bardzo trudne, ale kiedy nareszcie nadejdą... boom! Weekend. Studenci kochają weekendy (w opowieści pomijamy postacie pracujące). Wiecie jak to jest. Na niebie pojawia się tęcza z galopującym nosorożcem, a my odchodzimy zadowoleni w stronę zachodzącego słońca.
Pakowanko do domu, w końcu trzeba zapełnić pustoszejące lodówki.
Wieczorne świętowanie weekendu po studencku.
Odpoczynek.

czwartek, 20 listopada 2014

Dziennik pokładowy nr01

Od rana gęsta atmosfera. Fetor miesza się z kompilacją stresu i ekscytacji. Zwalająca z nóg mieszanka. Nie przejdziesz obok tego obojętnie. Chociaż lepiej, gdyby nie było cię w pobliżu.
Czwartek jak co tydzień trąci nadchodzącym weekendem, o czym dosadnie przekonała mnie Fredka pakując się wczoraj wieczorem przed dzisiejszym wyjazdem do domu – jak widać niektórym się powodzi.
Poza tym czwartek to chwila oddechu przed drugą turą stażowych igrzysk śmierci. Stres-pot-i łzy. Spinamy pośladki i ruszamy do boju.